Polityka nie znosi próżni. Politycy braku zainteresowania, choć są tacy, co narzekają na jego nadmiar, to inni bez niego nie mogą żyć. Życie parlamentarzysty lekkie nie jest. Dosłownie. Nie sprzyja temu poselska dieta. Z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, z kadencji na kadencje polityka robi się coraz cięższa. Z jednej strony dobrze, bo przecież każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem jest szczególnym dobrem narodu. Z drugiej dyplomowanych ludzi z w Sejmie wcale nie jest dużo.
Przykład? Łukasz Tusk z Platformy. Rok urodzenia: 1985. Wykształcenie: średnie zawodowe. Zawód: technik agrobiznesu. Staż parlamentarny: ponad dwa lata. Problem z nadwagą: zauważalny.
To nie dziwi, bo podobnych przypadków jest więcej. Dziwi jednak przemiana w drugą stronę. W maju 2006 roku na ministerialnym fotelu zasiada Anna Kalata. W dziennikarskim kręgu określana mianem osoby no name, bez politycznej przeszłości. Taka owszem, była. Wybory do Sejmu w 2001: bez sukcesu. Wybory na burmistrza miasta i gminy Błonie: czwarte miejsce na siedmiu kandydatów. 2004 i start do euro parlamentu: porażka. 2005 i ponowne wybory do parlamentu: nieco ponad pięć i pół tysiąca głosów. Nie pomogły słowa przedwyborczej piosenki …już masz kandydata to Anna Kalata, Anna Kalata na lepsze lata. Rok później pomógł natomiast były wicepremier Andrzej Lepper, który wywalczył dla niej tekę ministra pracy.
Kalata podczas prasowych konferencji nie błyszczała - zarówno wiedzą jak i kompetencjami. Dziś jej blask oślepia wszystkich. Tym razem pomógł ponoć klimat dalekiego wschodu, bo od dwóch lat była minister jest wiceprezesem Indyjsko-Polskiej Izby Gospodarczej.
Przemiana wyjątkowa. Zamiast okularów - soczewki. Zęby wybielone, włosy utlenione, zmarszczki wygładzone. Ba, nawet korale na szyi Pani minister zrobiły się większe. Zagrała nawet w bollywoodzkim serialu. Gratulujemy bez złośliwości.
Przypadków, gdzie zmiany wychodziły rządzącym na dobre jest więcej. Mamy przecież Andrzeja Leppera, który przy ogromnym wsparciu stylistów, speców od wizerunku, ekspertów od komunikacji niewerbalnej oraz wielokrotnym kuracjom w solarium doczekał się posady w rządzie.
Swego czasu ogromną karierę zrobiła także dieta kapuściana, którą stosował prezydent Aleksander Kwaśniewski, nazywany przez złośliwców "Aleksandrem Wielkim". Podobno jedząc zupę z warzyw przez tydzień, można w tym czasie zrzucić osiem kilogramów. Warunek? Podczas stosowania tej diety nie można pić alkoholu. Z tym akurat były prezydent miał niestety problem.
Inną ligę tworzą posłowie - gwiazdy telewizyjnych show. Dziś przykłady w Sejmie są dwa. Pierwszy to Bartosz Arłukowicz z Lewicy - zwycięzca programu "Agent", a drugi to Janusz Dzięcioł.
Wcześniej komendant straży miejskiej w Świeciu, później zwycięzca "Big Brothera", jeden z głównych bohaterów filmu "Gulczas, a jak myślisz?" Jerzego Gruzy, a dziś… No jak myślisz? Poseł Platformy.
Niektórym zmiany nie wychodzą jednak na dobre, bo lifting to nie wszystko. Polityczny grunt bywa bardzo śliski. Były marszałek Sejmu, Marek Jurek odszedł z Prawa i Sprawiedliwości i stworzył Prawicę Rzeczypospolitej. Były marszałek Sejmu, Ludwik Dorn odszedł z Prawa i Sprawiedliwości i stworzył Polskę Plus. Obaj politycy są dziś liderami swoich ugrupowań, ale akurat ta zmiana pod kątem PR wyszła im na minus.
Życie idzie jednak do przodu. Polska polityka - mimo przeróżnych zmian - niekoniecznie. Warto je śledzić, by podczas wyborów pamiętać co tak naprawdę kryje się w opakowaniu. Nawet jeśli wygląda się jak gwiazda Bollywood, nosi się nazwisko premiera, opalenizną upodabnia do mulata albo ma za sobą występ w telewizyjnym show.
Bo - parafrazując - po wyborach, to akurat my, wyborcy, możemy zostać… Na lodzie.