Konrad Bartoszewski "Wir": - Mroźną noc 25 lutego 1943 roku spędzałem w rodzinnym domu w Józefowie. Około godziny 23.00 do drzwi domu ktoś się gwałtownie dobijał. Zacząłem się szybko ubierać. Chwyciłem pistolet do ręki i skoczyłem do okna. Otworzyłem je. Stój bo strzelam! Pod oknem stał policjant z gotowym do strzału karabinem. Dom był otoczony. Stałem oświetlony nie widząc w ciemnościach przeciwnika. Zamknąłem okno schowałem pistolet do skrytki, wyszedłem do sieni. Po chwili wolno podniosłem hak i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem ludzi w mundurach i skierowana w moją stronę broń. Ręce do góry! wrzeszczał policjant. Wyszedłem na dwór. Była to policja granatowa i dwóch szupowców. Szedłem środkiem zasypanej śniegiem ulicy, sześciu policjantów i szupowcy otaczali mnie półkolem. Uporczywa myśl o ucieczce towarzyszyła mi przez cały czas marszu. Wyznaczyłem sobie w myśli punkty na trasie najdogodniejsze na ucieczkę. Szanse oceniałem jako minimalne tym bardziej ze Niemcy szli z pistoletami w ręku, gotowymi do strzału a odległość do posterunku malała z każdą chwilą. W tej sytuacji na ucieczkę nie zdecydowałem się.
Czesław Mużacz "Selim": - Z meldunkiem o aresztowaniu "Wira" i "Korsarza" przybiegł do mnie "Młot", poinformował również że aresztowani mają być odesłani do Zamościa. Podjąłem szybką decyzję odbicia aresztowanych. Nakazałem "Młotowi" budzić żołnierzy. Dochodziła godzina 1.00. Zrobiłem szybką odprawę na dworze i zapoznałem żołnierzy z czekającym ich zadaniem. Było nas siedmiu jak szybko oceniałem sytuacje, trochę za mało szczególnie że wobec oczekiwanego przyjazdu Niemców z Zamościa po "Wira"i " Korsarza" należało odciąć i zablokować szosę z kierunku, Zwierzyniec Józefów.
Konrad Bartoszewski "Wir": - Na posterunku zastałem aresztowanego już wcześniej Miąca Hieronima "Korsarza"mojego zastępcę. Tu nastąpiły oficjalne przesłuchania, nazwisko, imię stopień wojskowy wykształcenie itp. Podaliśmy dane prawdziwe. Spisujący Niemiec kaleczył po polsku, gdy skończył wyszedł do drugiego pokoju a z nami pozostał tylko jeden policjant granatowy. Zamieniliśmy z "Korsarzem" kilka słów, ale zabroniono nam rozmawiać. Myśl o ucieczce nie opuszczała mnie ani przez chwilę. Postanowiłem że kiedy policjant z wewnątrz będzie otwierał drzwi by zmienić swego kolegę na zewnątrz, skoczę do drzwi, pchnę obu, co w przypadku wysokich schodów może dać pożądany efekt a mnie umożliwi szybką ucieczkę. Planując taki rozwój wydarzeń zdjąłem palto powiesiłem na wieszaku by w czasie ucieczki nie ograniczało mi ruchów. Pomimo zakazu wymieniłem z "Korsarzem" szeptem kilka mało znaczących słów z których dowiedziałem się że komendant posterunku nasze aresztowanie oficjalnie uzasadniał jakimś nieporozumieniem w związku z nocną wartą. Oczywiście obaj w to nie wierzyliśmy. Wiszący zegar nad biurkiem komendanta wskazywał wpół do drugiej. A więc od mojego zatrzymania minęło półtorej godziny. Czesław Mużacz "Selim": - Cichutko skradamy się pod posterunek, po drodze wydaję rozkazy poszczególnym żołnierzom. Postanowiłem związać kilka granatów i zdetonować je pod drzwiami, resztę wyłomu powiększyć siekierą. Decyduję się podejść pod drzwi posterunku udając interesanta. Proszę natychmiast otworzyć! Czy aresztowani są wewnątrz! Już są zwolnieni i poszli do domów, wykrzykuje przez drzwi zdenerwowanym głosem komendant Flizikowski. W czasie tej dziwnej rozmowy z komendantem, "Szum" przecina druty telefoniczne.
Konrad Bartoszewski "Wir": - Z zewnątrz zaczął docierać do nas bliżej niezidentyfikowany przytłumiony hałas. Pomimo zmęczenia natężając słuch wyraźnie usłyszałem szmer za ścianą szczytową domu, kilka uderzeń pod sufitem i brzęk tłuczonego szkła. Spojrzałem w tym kierunku i zorientowałem się że w tym miejscu na zewnątrz budynku wychodziły przewody telefoniczne. Za chwilę słyszę mocne dobijanie się do drzwi frontowych i zdecydowane żądanie otwarcia.
Czesław Mużacz "Selim": - Widząc że moja dziwna rozmowa z komendantem nie przyniesie oczekiwanego skutku daje rozkaz ognia.
Konrad Bartoszewski "Wir": - Nagle usłyszałem karabiny maszynowe. Byłem przekonany że to nasi. Pilnujący nas policjant zerwał się z ławki, z sąsiedniego pokoju wypadł Niemiec z pistoletem i zaczął nerwowo strzelać w stronę drzwi.
Czesław Mużacz "Selim": - Starałem się siekierą rozwalić drewniane drzwi, gdy uderzyłem drugi raz poczułem szarpnięcie w prawym boku, przemknęło mi przez myśl że jestem ranny. Ciemno zrobiło mi się przed oczami, przemogłem słabość wiedząc że jestem odpowiedzialny za akcję. Nagle jeden z ubezpieczających żołnierzy zameldował że z piwnicy pod schodami posterunku słychać podejrzane ruchy. Wezwałem "Morsa" z rkm. i krzyknąłem w stronę schodów - wychodzić! Z piwnicy wyszli policjant i żandarm. Żołnierze natychmiast rozbroili zatrzymanych. Rana coraz bardziej zaczeła mi dokuczać. Nagle wpadła mi do głowy myśl że wymienię policjanta i żandarma na "Wira"i "Korsarza".
Konrad Bartoszewski "Wir": - Z zewnątrz padały krótkie serie, policjanci również strzelali z okna. Z dworu pojawia się ponowne żądanie do poddania posterunku i wydania zatrzymanych w zamian za zwolnienie policjanta i żandarma. W pomieszczeniu trwa konsternacja do tego stopnia z nikt nie protestował gdy wstałem i poszedłem do poczekalni. Hieronim prawdopodobnie intuicyjnie poszedł również za mną. Podszedłem do komendanta biorąc go energicznie pod rękę i manewrując nim tak, by oddzielał mnie od Niemca. Zaproponowałem, że uspokoję pozostających na zewnątrz o ile pozwoli mi przemówić. W tym czasie pojawiają się powtórne żądania poddania posterunku i wydania aresztowanych. Wyraźnie zaskoczony rozwojem sytuacji komendant nie wiedział jak się ma zachować wykorzystując tę sytuację zbliżyłem się do drzwi i podniosłem rygiel. Drzwi się otworzyły, stali w nich nasi chłopcy, na czele z "Selimem". Sytuacja z tragicznej przerodziła się w groteskowo-komiczną. Nieniec lejtnant stał blady z pistoletem w ręku, ogłupiały, nie wiedział co ma właściwie czynić. Komendant posterunku czerwieniejąc się i blednąc na zmianę zwrócił się do nas prosząc, żebyśmy opuścili posterunek. Wyszliśmy na ulicę "Selim" był ranny. Potrzebna była natychmiastowa pomoc medyczna. Strzał padł przez drzwi raniąc go w brzuch. Po wstępnym opatrzeniu rany przez żonę miejscowego lekarza umieszczony na furmance "Selim" żegnany przez nas, w asyście swoich chłopców odjechał szosą zwierzyniecką.
Tak więc uwolnienie z józefowskiego posterunku zawdzięczmy Czesławowi Mużaczowi ("Selimowi"), który ze swoimi ludźmi zorganizowali akcję odbicia. Za odbicie Konrada Bartoszewskiego "Wira" i Hieronima Miąca "Korsarza" przeprowadzone samorzutnie, bez żadnego rozkazu "Wraga" "Selim" został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari "Krakus" i "Mord"-Krzyżem Walecznych. W akcji udział brali udział następujący żołnierze z kompani "Selima": Czesław Mużacz "Selim", Franciszek Mużacz "Miża", Władysław Bury "Burza", Jan Mużacz "Mord", Józef Kierepka "Krakus", Edmund Maśko "Muniek", Tadeusz Szanajca "Szum", Jan Droździel "Kosuń".
Opracowane w oparciu o wspomnienia Konrada Bartoszewskiego "Wira", i Czesława Mużacza "Selima".