Aleksandrów Wyobraź sobie, że ja też byłam w czwartek w górach. Zgineła Pani Agnieszka z Biłgoraja.
Kiedy przyszła burza byłam już na dole. Oczywiście sprawdziła
m prognozy. Rano - zwykłe meteo zapowiadał
o już deszcz, nie było więc sensu ryzykować, Wyszłam o 5.00 (w stronę Doliny Pięciu Stawów). Od 12.00 było widać, że pogoda się zmienia, chmury nachodzą, zaczynają szczelnie opinać granie, zrobiło się chłodniej i ciemniej.. Czas uciekać. 13:02 jak w zegarku spadł deszcz, sprawdziła
m bo wyciągnęła
m wtedy z plecaka kurtkę.
Chwile później pierwszy pomruk, za chwile grzmot.. pierwszy, drugi, trzeci.. Przy pierwszym zaczęłam biec na dół... mijałam rodziny z kilkuletni
mi dziećmi...
.a nawet jeszcze mniejszymi
, w nosidłach, bez kurtek, maluszki owinięte jakimiś pelerynami za 5zł.. i co? No właśnie i nic.. Nikt nie zawrócił. Nikt nawet się nie zatrzymał żeby zastanowić się co dalej, kiedy grzmi tak, że aż krew w żyłach na chwilę zastyga? Mijałam dzieci które się bały, zaczynały nerwowo pytać rodziców co się dzieje, a oni i tak ciągnęli je do góry! Wreszcie zahaczyła mnie babka na oko z 7 letnim synkiem (to odnośnie edukacji) i pyta jak daleko jeszcze do góry.
Zapytałam ją czy kocha swoje dziecko.. Popatrzyła tylko na mnie jak otępiała.. Kontynuowa
łam więc, że jeśli tak to niech schodzi. Burza idzie... ba - ona już tu jest i za chwilę będzie naprawdę nieciekawi
e..
Przystanął jakiś facet i do mnie z pyskiem czemu ludzi straszę. A kobieta co? Zwróciła się do chłopczyka
„to
co (dajmy na to) Szymek, idziemy czy wracamy
”.
I poszli...
Wiesz jak ja się wczoraj czułam ? Jakbym tylko ja widziała co się dzieje...a reszta nie wiem, oślepła, straciła głowę czy nie wiem co jeszcze. Powiem tak - nie będę oceniać nikogo kto był na Giewoncie, nie wiem jaka była sytuacja, nie było mnie dokładnie tam, ALE gdyby piorun raził tyle osób na przykład pod Siklawą to bym powiedział
a, ze stało się dlatego, ze zachowali się jak kretyni..
... (w miejscu 3 kropek były moje odpowiedzi gdyby ktoś pomyślał, że pisane jest chaotyczni
e)
Ja wczoraj miałam łzy w oczach. Ja grzmiało, lało...już kij z dorosłymi ludźmi... ale te DZIECI.... za co? Do góry? Pomimo wszystko ? W imię czego, przejechan
ych kilometrów
, zapłaconeg
o parkingu i biletów? Straconego zdjęcia na Facebooka ? Nie mogłam na to patrzeć, na tą skalę.... nieprzejed
nana skala głupoty, jak owce na rzeź, ja nie wiedziałam wtedy ze coś się stało (dzieje), nikt nie wiedział..
. ale czułam, że coś jest nie tak...
Ja wiem, że może ja mam większe doświadcze
nie, lepiej potrafię ocenić sytuację ale tam naprawdę nie trzeba było eksperta. Już od 12 byłam przekonana
, ze trzeba uciekać. Rozumiem, ze jak ktoś jest w górach raz na rok to mógł tych sygnałów nie widzieć... mimo ze były. Ale jak już leje, grzmi, widać wyładowani
a ???
...
Ja to teraz przeżywam wręcz osobiście. Nawet nie to co się stało....t
ylko to co wczoraj widziałam. To było najbardzie
j przerażaja
ce. To, ze wszyscy olali sytuację, nie jakaś przyszłą niedoszłą, tylko to, co właśnie w tym momencie się działo.
Gdzie my żyjemy, musi się coś stać żeby do ludzi dotarło to, ze trzeba uciekać? Musi ktoś przy nich zginąć żeby dotarło, że teraz to jest wreszcie niebezpiec
znie i nie idziemy dalej ? Nie umiem tego pojąć.... to jest dla mnie najbardzie
j przykre. Próbuje to od wczoraj zrozumieć, staram się... i nie potrafię..
...
Już pomijam fakt, ze temperatur
a obniżyła się nagle...by
ło to czuć... nie rozpętał się huragan...
ale pojawiły się podmuchy..
. których nie było wcześniej wcale. Było czuć ze pogoda się zmienia...
i zmienia się nagle. Wszystko było. Trzeba było tylko chcieć to widzieć. Wiec jak ktoś teraz mówi, że tego się nie dało przewidzie
ć to po prostu go tam nie było albo nie wiem... Fakt, że działo się to szybko... ale myślę, że była przynajmni
ej godzina, żeby uciec, zejść jak najniżej. Nie jestem meteorolog
iem, nie znam się na zjawiskach atmosferyc
znych ale znam się trochę na górach. Tak jak mówiłam, ja już od 12.00 byłam pewna, że trzeba iść w dół i to jak najszybcie
j..
I żal mi serce ściska jak pomyśle, że była AŻ godzina... żeby się ratować... i Ci wszyscy ludzie mogli żyć, mogło się nic nie wydarzyć oprócz tego, że byli by mokrzy..
...
Skala byłaby większa... Tylko tym razem góry obeszły się z nami łaskawie. To trwało kilka minut, nie liczyłam ale wyładowań było kilka 5?6? A co by było gdyby burza trwała godzinę ? Gdyby było ich 50? A burza objęła całe Tatry ? Nie chce nawet myśleć... wiesz ile ludzi było wtedy na Orlej Perci??
...
Już mi dziś lepiej. Wczoraj nie chciałam nawet o tym mówić. Napisałam bo czułam ze mnie zrozumiesz
. Nie jestem przewodnik
iem czy jakaś super znana personą, himalaistk
a z kij wie jakim doświadcze
niem, nie chce żeby ludzi myśleli, że znalazł się niewiadomo kto i gada jakby się znała na wszystkim najlepiej. Ale byłam tam i widziałam na własne oczy. I nikt mi nie wmówi ze było inaczej i że komentuje coś zza ekranu komputera.
.. po prostu mam taki przeogromn
y żal, że to się stało...a nie musiało. Naprawdę nie musiało..
"