Coraz częściej pracownicy oczyszczalni są wzywani do udrożnienia rur kanalizacyjnych na terenie miasta. Najczęstszym powodem zapychania się owych rur są wyrzucane przez mieszkańców m.in. do toalet wszelkie przedmioty: począwszy od obierków z warzyw i owoców, po papierowe ręczniki, aż po pampersy. Dziwić by mogło, że właśnie takie rzeczy zamiast do śmietnika trafiają do rur kanalizacyjnych. Jednak tak się dzieje. Wyrzucane rzeczy, w rurach powodują zator, a co za tym idzie niedrożność sieci.
PGK już wiele razy, poprzez rozdawanie ulotek, bądź za pomocą lokalnych mediów, starało się apelować do mieszkańców, aby nie wyrzucali do rur odpadów stałych tylko płynne, jednak nadaremno. Jak informuje kierownik oczyszczalni ścieków pracownicy coraz częściej są wzywani z powodu awarii sieci kanalizacyjnej. - Do udrażniania rur kanalizacyjnych jeździmy coraz częściej. Niekiedy interwencję podejmujemy kilka razy dziennie - informuje Janusz Jakóbczyk, kierownik oczyszczalni ścieków w Biłgoraju. - Do udrażniania służy nam samochód marki WUKO zakupiony w 2006 r. za kwotę 460 tys. zł. Samochód posiada dwie komory. Pierwsza służy do płukania sieci i udrażniania awarii, które w niej powstały, natomiast druga do wyciągania nieczystości, które znajdują się w kanalizacji - dodaje Jakubczyk.
Wyrzucanie do kanalizacji przez mieszkańców niewłaściwych substancji w pewnym stopniu jest działaniem na własną szkodę. Za każdym razem, kiedy nastąpi awaria kanalizacji, służby muszą interweniować. Działania, które muszą wówczas podejmować związane są z kosztami eksploatacji, a co za tym idzie w pewnym stopniu zwiększa się wysokość opłaty, jaką uiszczamy za oczyszczanie i odprowadzanie ścieków.
Zatem pamiętajmy - toaleta to nie kosz na śmieci.