Podróż rozpoczęli 25 kwietnia, a zakończą 6 maja. Za sobą ciągną przyczepę kempingową Niewiadów N-126e z 1986 roku. Chcą udowodnić, że samochody niejako z poprzedniej epoki są w stanie przebyć ponad 3000 km w ciągu zaledwie 10 dni. W podróży towarzyszy im koleżanka Martyna Filipiak. Przejechali już 3 tysiące kilometrów. Wyruszyli spod krakowskiego Wawelu, jechali wzdłuż polskich granic odwiedzajac 3 najdalej wysunięte krańce Polski: zachodni, północny oraz wschodni, a także tej najniżej położony na Żuławach Wiślanych. Biłgoraj był ostatnim przystankiem przed ich powrotem do Krakowa. Jak podkreslają Syrena, jak na razie nie zawiodła.
Do Biłgoraja pasjonaci syrenki zawitali na zaproszenie Macieja Hysa, także pasjonata motoryzacji. - Pasja zrodziła się nagle. Wcześniej interesowały mnie motory, inne samochody. Potem wsiadłem do syrenki i tak już zostało - mówi Maciej Hysa.
Mieszkańcy Biłgoraja i nie tylko, z pewnością rozpoznają już jego syrenkę, zawsze czystą i staranie ozdobioną, w sezonie zimowym nartami, w lecie walizką. W tej chwili Maciej pracuje jeszcze nad dwiema syrenkami. Jedna z nich to prawdziwy zabytek. Takich w kraju jest jeszcze tylko 8, pochodzi z 1961 roku i była klepana ręcznie.
Pierwszą Syrenę, wyprodukowano 20 marca 1957 roku z Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie. Podczas następnych dwunastu miesiący produkcji fabrykę opuściło 200 sztuk tego auta. Pierwsze 500 egzemplarzy było budowanych ręcznie, dopiero od końca 1958 roku zaczęto stosować prasy przemysłowe i łączenie za pomocą zgrzewania.