O tym, żeby nie nabierać się na puste obietnice, czy gęby pełne frazesów pisałem przed wyborami. O tym, że po wyborczej ciszy czeka nas powrót do przeszłości - w poprzednim numerze Gazety Biłgorajskiej. To, że polityczna walka wróci w takim stylu - nie mieściło mi się w głowie, a jednak.
Ponad trzy miesiące po katastrofie prezydenckiego samolotu, tragedia pod Smoleńskiem ponownie dzieli polską scenę polityczną. Podzieli społeczeństwo. Granice wyznaczył wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla Gazety Polskiej. Stwierdził w nim m.in.: Powiedziałem Radosławowi Sikorskiemu: To jest wynik waszej zbrodniczej polityki - nie kupiliście nowych samolotów. W kolejnej rozmowie usłyszałem od niego, że katastrofa była wynikiem błędu pilota. Ustalenie osób odpowiedzialnych politycznie za katastrofę nie wymaga śledztwa. Były premier opowiadał także o podróży do Smoleńska. Stwierdza, że tempo jazdy na miejsce katastrofy było spowalniane. Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami - czytamy w prasie. Oczywiście można rozumieć smutek, żal i rozgoryczenie byłego premiera. Można byłoby zrozumieć łatwiej, gdyby podczas kampanii nie ogłaszał końca wojny polsko-polskiej. Gdyby na wiecu w Lublinie nie podkreślał tak mocno: Niepotrzebna nam jest wojna, niepotrzebne nam są ciężkie słowa, wrogie gesty. I z naszej strony, z mojej strony, takich słów na pewno nie usłyszycie. A jednak. Po wyborach uaktywnili się także fighterzy Prawa i Sprawiedliwości, którzy podczas kampanii zapadli się pod ziemię: Jacek Kurski vel Ciemny lud to kupi oraz Joachim Brudziński, który w TVN24 tak tłumaczył dlaczego stracił do premiera szacunek: Kiedy ściskał się z Putinem i w świetle kamer wykazywał rozpacz i ból, parę metrów dalej na błocie, na zwykłej czarnej folii, zostawił ciało Prezydenta RP w ruskiej trumnie. I nic, że szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski krok po kroku wyjaśniał i prostował słowa Jarosława Kaczyńskiego. Emocje biorą górę, bo lepiej się sprzedają. Platforma jest zmieszana, ale nie wstrząśnięta. Politycy tej partii spodziewali się powrotu do tego typu retoryki. Problem w tym, że po części sami są sobie winni. Tym, którzy zastanawiają się dlaczego przypomnę słowa Janusza Palikota sprzed tygodnia: Moralną odpowiedzialność za śmierć dziewięćdziesięciu pięciu ludzi ponosi Lech Kaczyński, bo to on przygotował wyjazd. To on ma krew na rękach i ponosi moralną odpowiedzialność za katastrofę. Jego głupota, bezmyślność, pycha i ego doprowadziły do tragedii. Teraz pisze na blogu, że Gówno wybiło. Ten tekst i cytaty ku pamięci tych, którzy gdzieś tam jeszcze wierzyli, że nasza polityczna klasa, ma z klasą cokolwiek wspólnego.