Biłgorajanie złapali wiatr w żagle w najbardziej odpowiednim momencie. Seria porażek i spotkań bez zdobyczy bramkowej zepchnęła ekipę Ireneusza Zarczuka w dolne rejony ligowej tabeli. Jednak zawodnicy Łady po raz kolejny pokazali, że potrafią grać pod presją. Remis z przewodzącą tabeli Chełmianką, komplet punktów w starciu ze Spartą i wreszcie ważna wygrana na własnym boisku z POM Iskrą napawają optymizmem przed decydującą batalią w końcówce sezonu. Przede wszystkim zadowalający jest fakt, iż drużyna z "Łabędziego Grodu" zwycięża w pojedynkach z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie.
Już od pierwszych minut niedzielnej konfrontacji więcej ochoty do gry przejawiali miejscowi. Zdwojona mobilizacja w szeregach Łady pozwoliła gospodarzom na objęcie prowadzenia już w 12 minucie gry. Futbolówkę z lewej strony pola karnego dośrodkowywał Jakub Rozwadowski, niefortunnie próbował ją wybić jeden z defensorów przyjezdnych, co skrzętnie wykorzystał Tomasz Garbacz lobując głową bramkarza rywali. Gospodarze nie mogli sobie wymarzyć lepszego początku spotkania. Natomiast zawodnicy Konrada Maciejczyka mimo utraty bramki wcale nie kwapili się do odrabiania strat. Wręcz przeciwnie, to biłgorajanie nadal w pełni kontrolowali przebieg meczu i choć nie stwarzali sobie zbyt wielu okazji strzeleckich to przy ospałej postawie rywali ich jednobramkowe prowadzenie było niezagrożone. Jeszcze w pierwszej części gry szansę na pokonanie Radosława Tracza mieli Sebastian Skrzypek i Jakub Rozwadowski. Pierwszy próbował zaskoczyć golkipera POM-u uderzeniem z rzutu wolnego, natomiast drugiemu z nich niewiele zabrakło do wykończenia składnej akcji całego zespołu.
Wydawało się, że w przerwie szkoleniowiec przyjezdnych sprawi swoim podopiecznym ostrą reprymendę, by ci nawiązali równorzędną walkę. Niestety dla ekipy z Piotrowic druga odsłona spotkania nie przyniosła żadnych zmian na lepsze. Goście nadal sprawiali wrażenie zespołu, który "przechodzi obojętnie obok boiskowych wydarzeń". Taki stan rzeczy pozwalał miejscowym na spokojną grę i szukanie szans na zwiększenie zaliczki bramkowej z pierwszej połowy meczu. "Biało - niebiescy" nie spuścili z tonu i nadal starali się narzucać rywalom swój styl gry. Zaledwie siedem minut po zmianie stron kibice mogli się cieszyć z drugiego trafienia dla swojego zespołu. Po tym, jak w pierwszej części gry snajperski celownik odblokował Tomasz Garbacz, piłkę w siatce po długiej przerwie udało się umieścić Ireneuszowi Zarczukowi, który wykorzystał długie podanie Bartłomieja Krzyszkowskiego i przy złym ustawieniu Radosława Tracza przerzucił futbolówkę nad bramkarzem przyjezdnych, a ta bez problemów znalazła drogę do siatki. Utrata drugiej bramki jeszcze bardziej przybiła zniechęconych graczy z Piotrowic, którzy w przekroju całego meczu przeprowadzili jedną akcję zagrażającą bramce strzeżonej przez Grzegorza Wlizło. Z kolei miejscowi, mimo dwubramkowego prowadzenia, nie spuścili z tonu i prezentowali konsekwentną grę do końcowego gwizdka arbitra. - Wygrywamy kolejny mecz i to jest najważniejsze. Na pewno cieszy bramka powracającego po kontuzji Tomka Garbacza. Mi też udało się umieścić piłkę w siatce i na tą bramkę czekałem od początku sezonu. Nie oglądamy się na innych, tylko walczymy do końca. Zostały nam cztery spotkania i miejmy nadzieję, że podtrzymamy w nich dobrą passę - mówił po zakończeniu spotkania trener Ireneusz Zarczuk.
Łada Biłgoraj - POM Iskra Piotrowice 2:0 (1:0)
Bramki: Garbacz 12', Zarczuk 52'
Łada: Wlizło - Krzyszkowski, Bubiłek, Skrzypek, Góra - Wołoszyn, Komosa, Onkiewicz, Rozwadowski (82 Bednarz) - Garbacz (68 Rataj), Zarczuk (90 Iwanek).
POM Iskra: Tracz - M. Orłowski, Jarmuł, Wałachowski (75 Zając), Michalczuk - Szalak (52 Kaczmarczyk), K. Orłowski, Wronka, Stępień, Januszko, Lis.
Sędziował: Piotr Wasyluk(OKS Chełm)