Oczywiście można punkt po punkcie wymienić błędy, pomyłki, konfabulacje i wyborcze obietnice, które na sto procent nie zostaną spełnione. Można zastanawiać się, kto wyszedł z tego spotkania zwycięsko. Można, ale szkoda czasu. By nie być gołosłownym przytoczę jednak dwie wypowiedzi.
Kiedy Bronisław Komorowski z dumą obwieszczał, że rząd obronił polską gospodarkę przed kryzysem zapomniał najwyraźniej, że wyjątkowo dobrą pozycję Polski w Europie zapewnili nam przedsiębiorcy, którzy nie ulegali panice, zakasali rękawy i wzięli się do jeszcze bardziej wytężonej pracy.
Kiedy Jarosław Kaczyński podkreślał jak bardzo ważne jest utrzymanie KRUS, przypomniałem sobie jego partyjne spotkanie sprzed sześciu lat, kiedy przekonywał swoich kolegów, że system trzeba zlikwidować. Co zresztą spotkało się z gromkimi brawami.
Można też wrzucić kamyczek do ogródka obu kandydatów. Żaden z nich nie odpowiedział na pytania Co Pan zrobi, żeby śmierć polskich żołnierzy w Afganistanie nie poszła na marne. I takich przykładów można mnożyć. Na wiele pytań kandydaci nie dawali odpowiedzi, na inne odpowiadali ogólnikowo.
Nie o to jednak w debacie chodzi. Głównym celem jest zbudowanie przewagi nad rywalem, a że dla publiczności najważniejszy jest początek i koniec, to skupimy się przez chwilę na socjotechnicznych akcentach tego starcia.
Tych nie brakowało. Jako pierwszy zaatakował Komorowski - wyciągniętą ręką do Kaczyńskiego. Wstał, podszedł, podał dłoń. Kaczyński nie miał innego wyjścia jak uścisnąć dłoń rywala. To sugerowało, że marszałek ma przewagę już od samego początku i to on dyktuje warunki. Były premier jednak nie odpuszczał i kiedy przyszła jego kolej zaczął cytować fragmenty wypowiedzi swojego rywala. Komorowski reagował na to uśmiechem. Tutaj możemy orzec remis.
To, co w socjotechnice jest niezwykle ważne to mowa ciała. Komorowski mocno, ale z umiarem gestykulował rękoma, podkreślając wagę swoich słów. Kaczyński ręce trzymał przy stole, ale za to patrzył bezpośrednio do kamery, sprawiając wrażenie, że - tak jak ja teraz piszę - tak i on mówił bezpośrednio do Ciebie, wyborco. Tutaj też remis.
Komorowski na zakończenie debaty wyjął Konstytucję i zaproponował, by obydwaj się na niej podpisali i przekazali książeczkę na aukcję, której dochód zostanie przekazany powodzianom. Inicjatywa marszałka, ale reakcja byłego premiera właściwa - Konstytucję podpisał. Znowu remis.
W niedzielę remisu nie będzie. W niedzielę ta taktyka bardziej się opłaci jednemu lub drugiemu. I nie oceniając, który będzie lepszym prezydentem i nie agitując na korzyść Komorowskiego lub Kaczyńskiego, zapytam Ciebie, wyborco - a co Ty zrobisz w niedzielę dla swojego kraju?